gosiaslupsk napisał: Hej,
Mam jeszcze takie pytanko odnosnie Twoich wyproznien. Naprawde ponad dwa miesiace totalnie nic nie wydaliles?
Wydaliłem, ale w taki sposób jak pisałem.
Ogólnie to wyglądało tak: co dzień jadłem. Z dnia na dzień coraz bardziej bolał mnie brzuch, i coraz bardziej miałem spięte mięśnie brzucha symetrycznie po dwóch stronach pępka. Próbowałem się nieraz załatwić, bo czułem, że mam pełny brzuch, ale się nie dało (tak jakby rozluźnić mięśnia). Najwyżej jakiegoś koziego bobka z ogromnym trudem. Z dnia na dzień więc coraz mniej jadłem, bo po jedzeniu było coraz gorzej. Mniej więcej po tygodniu nagle przeważnie w nocy łapał mnie ogromny skurcz mięśni brzucha, i w trymiga musiałem lecieć do WC. Coś tam wyszło, wychodziłem, ale za 5 minut musiałem biegnąć z powrotem, zgięty w pół. Po 5 do 30 takich biegach w odstępach kilkuminutowych wychodziło ze mnie wszystko z ostatniego tygodnia - 5 razy tyle co normalnie powinno, i pełen przekrój treści, włącznie z płynem o którym pisałaś i krwią na koniec. Przez następne 2 dni nic nie mogłem jeść z powodu bólu brzucha - jakieś sucharki najwyżej albo owoce. Do 2 dni ból kompletnie mijał, i przez chwilę było OK. Potem stopniowo znów zaczynałem jeść, ale częściej a mniej - i cała sytuacja się powtarzała przez następnych 7-10 dni. I tak przez 2.5 miesiąca. Czułem, że muszę iść do WC, a siedzenie nic nie dawało. Tabletki ani czopki glicerynowe też nie. Mogłem się spinać ile chciałem, a mięsień na końcu przewodu pokarmowego się po prostu nie rozluźniał. A np. kilka godzin od ostatniej próby wysiedzenia czegokolwiek, wylatywała samoistnie z okrutnym bólem i w ratach bogata zawartość jelit z ostatniego tygodnia. Więc nie było tak, że jelita były puste, i że miałem wrażenie że muszę się tego pozbyć, tylko faktycznie miałem pełny brzuch i nic kontrolowanego z tym nie mogłem zrobić. Czułem się fatalnie. Głód, brak ochoty na jedzenie z w/w powodów, ciągłe uczucie pełności (poza tymi 2-3 dniami po wypróżnieniu), nudności i bóle brzucha.
jakos kolejne uszkodzenie kregoslupa tak szybko mnie nie przekonuje. A jakie masz zdanie na ten temat, bo tez chyba jestes po kilku operacjach?
mnie raczej tez nie przekonuje. albo coś jest nie tak jak powinno z tym co było robione, albo problem nie jest związany z kręgosłupem.
implanty ruchome wstawia się po to, żeby zachować ruchomość segmentu, i żeby nie dochodziło w najbliższych latach do przeciążeń i do degeneracji sąsiednich segmentów.
ja miałem kilka operacji, ale w zasadzie to wszystkie dotyczyły tego, co było zepsute już przed pierwszą operacją. nic nowego mi się nie pojawiło z tego co wiem. no, może tyle że miałem chwilowo rewypuklinę podobno większą niż przepuklinę pierwotną. bardzo dużo się mój stan poprawił po operacjach, ale niestety nadal muszę brać przeciwbólowe, i nadal mnie coś rypie w niektórych sytuacjach, np. po dłuższym leżeniu (podobno mogą to być stawy), i przy niewielkich ruchach samą miednicą, tzn. np. przy zmianie ustawienia miednicy np. podczas stania. nie mogę jakoś do końca rozluźnić mięśni i pozwolić miednicy się ustawić swobodnie, muszę trzymać trochę jakby bardziej pionowo ustawioną. przy delikatnych ruchach miednicy na boki też coś kłuje gdzieś przy L5/S1. w gorsze dni (na szczęście dość rzadko) kłuje to przy chodzeniu, w lepsze przy próbach przechylania się w którąś stroną. ból promieniuje do pośladków głównie. jest to pikuś w porównaniu do tego, co miałem przed operacjami, ale jednak denerwujący, męczący, i ciągle mi towarzyszy, nie chce sobie pójść